Nowy Rozdział Życia
Nie będzie podsumowania dziennika z powodu, iż nie wykonałem większości powierzonych przez siebie celów, nie dotrzymałem obietnicy w kontekście jego prowadzenia, powodem stał się "wir" innych zadań, tak to już jest na wsi. Gdy w gre wchodzą inne prace w okresie wakacyjnym, człowiek (przynajmniej ja) wyłączam się od swojego życia, a oddaje je na część wielogodzinnego koszenia trawy, pracy w polu (zarobek) plus etat itp, tak naprawdę nie wiem po co, bo mnie to nie rozwija.
Kolejny wpis nie zaskoczy was super pozytywnymi nowościami, gdyż ostatnimi czasy czuje się niczym Veronika Deklava z filmu "Weronika postanawia umrzeć"
Veronika, zmęczona rutyną dnia codziennego, mimo, iż miała wszystko, urodę, pieniądze, dom, znajomych, pracę, nienawidziła tego, nienawidziła siebie. Pewnego dnia, jak zwykle, po powrocie do domu, Veronika postanowiła zakończyć swoje życie.
Moje odczucia są identyczne, mam prace, mam samochód, podwórko, dom, lecz każdego dnia czuje wyniszczenie, po prostu, tak jak dziś, mam ochotę uciec gdzieś daleko, albo uciec i nie wracać. Nie wiem co jest dokładnym powodem sabotujących mnie myśli, nie umiem sobie poradzić z lękami, przestałem kontrolować swój czas, swoje życie. Z dnia na dzień nie czuje się dobrze, jestem nieco rozjebany psychicznie przez powód, który (być może) jest podobny do Veroniki? mogę jedynie domyślać się, że tak jest. Być może szukam problemu tak, gdzie go nie ma, bo jest mi zbyt wygodnie i potrzebuje (swego rodzaju) tajfunu jaki powinien przejść przez moje życie, bo tylko w ten sposób ponownie wrócę do żywych?
Budzę się rano z lękami, przez cały dzień żyje z różnymi nastrojami, częściej negatywnymi, przed snem słucham życiowego rapu aby móc rozpłakać się w środku i zasnąć.
Nie jestem wstanie opisać dlaczego to, co siedzi u mnie w głowie po prostu jest i się urodziło, czuję lęki, niepokój, dużo myślę.
Popadam w panikę, momentami odcinam się od ludzi, pragnę ciszy, spokoju, a zarazem hałasu, ludzi i miłości.
Czuje się jak gówno, czuje, że przegrywam.
Nie wiem już sam. Nie wiem dlaczego mam negatywne myśli i czuje się przegranym, celowo mało spotykam się z ludźmi, szczególnie toksycznymi, aby nie spadać na dół.
Początkowym planem było rozkręcenie biznesu w internecie, a następnie przeniesienie się do Łodzi, aczkolwiek nic z tego, moje bagno robi się co raz rzadsze, a ja nie mogę pracować na komputerze, nie jestem wstanie.
Nie tworze nic w internecie, chodź wiem, że mogę, gdyż rozwijam się jako webmaster, to ostatnio dostaje szału i nie mogę przed komputerem wytrzymać, mam napady powyżej wspominanych negatywnych myśli i uciekam od niego. Nie mogę się skupić, nie mogę pracować.
Trzy tygodnie temu zalałem laptop herbatą, doszło do uszkodzenia i mój laptop jest w serwisie od tamtego czasu, być może to był znak, Kuba, daj sobie siana, odpocznij?
W lipcu, jakoś w połowie nie tyle co zauroczyłem, a zakochałem się w pewnej dziewczynie z Łodzi, poznałem ją w Klubie Inteligencji Finansowej, spotykałem się z nią z powodów biznesowych, potrzebowała pomocy w kwestii stron internetowych, w perspektywie czasu rozmawialiśmy nie tylko o sprawach biznesowych, ale na różne inne tematy, mieliśmy za sobą jakieś 4 spotkania, przegadane rozmowy telefoniczne i facebookowe.
Piąte spotkanie odbyło się u mnie w domu, przyjechała do mnie i spędziliśmy razem 5h.
Wiecie co jest najlepsze? to, że jestem pipą i nie wykorzystałem szans, zjebałem, czaiłem się i nie okazywałem wobec niej innych intencji poza zwykłą, koleżeńską relacją. Czuje coś do niej, dalej siedzi mi w głowie, ale nie umiem przełamać się i powiedzieć, boje się, jest to pierwsza, tak ambitna, tak mega dziewczyna jaką poznałem. Dziewczyna marzeń, zafascynowana biznesem, samorealizacją, ktoś, na kogo czekałem tyle czasu. Zjebałem, prawdopodobnie zjebałem i zostałem wrzucony do worka z ziomkami. Brak jaj skutkuję zaprzepaszczeniem okazji jakie daje nam los. Zauroczenie totalnie przejęło nade mną kontrolę, co drugi dzień, zacząłem po 13h pracy spijać piwa wieczorami aby zagasić ciosy jakie sam sobie zadawałem. Myślę o niej non stop, kurwa, nie wiem co zrobić, aby się przełamać i powiedzieć jej prosto w oczy swoje odczucia.
Aktualnie, sabotujące mnie myśli mogą być tego powodem, ich nasilenie się, koncentracja na nich zaburzyła moją strefę odwagi (jeszcze rok temu potrafiłem na pierwszych randkach całowac się z dziewczyną) a teraz? a teraz mam problem z kimś, do kogoś znów coś czuje.
Mijały dni, a ja zdychałem, nie dośc, że przez (problemy ze sobą) to jeszcze jakby było mało, musiałem się zakochać.....
Natomiast ta sytuacja uczy mnie znów, że trzeba mieć jaja i że trzeba mimo wszystko, mówić to, co się chce, okazje przemijają, okazje marnujemy lub wykorzystujemy, w tym przypadku zmarnowana, bo ile tak ambitnych, mądrych, ślicznych w moim wieku dziewczyn jest na tej planecie?
Pewnie dużo, hehe.
Nie wiem co się ze mną dzieju od kilku tygodni, być może jestem jak ta Veronika, potrzebuje zmian. Zmian pracy, mieszkania, otoczenia?
O znajomych nie wspomne, musiałem podjąć decyzję w której pozbyłem się toksycznych relacji, relacje budowały osoby, które nie są już w moim życiu od 2,5 miesiąca. Od tamtej pory nieco samotniejszy, spotykam się czasami wylącznie z jednym z kolegą ode mnie i osobami z Łodzi. Jak to możliwe, że chłopak taki jak ja, zazwyczaj pozytywny, pełen energii, podobno przystojny, stoczył się na dno?
Mam ochotę pić, ale tego nie robię, nie mogę spaśc na dno całkowite. Marze o zakończeniu wakacji, gdyż z jednej strony widze szczęśliwych ludzi spacerujących po ulicach, a z drugiej sam taki nie jestem. Stoczyłem się i jestem tego świadom, stąd w tym dzienniku nie określiłem z początku celów i podsumowania.
Chce być szczery przed sobą i przed wami.
Cele, jakie sobie obrałem na lipiec/sierpień są bardzo nie pewne, powodem jest tak jak wspominałem wyżej (etat + praca w polu + prace domowe) więc w ogóle nie mam celów mniejszych po za robotami i trzepaniem kasy, w przypadku pieniędzy mam jeden główny cel, jest nim ostateczna wyprowadzka do Łodzi, życie w niej następuję dnia 20 września. Tak, pokój mam już załatwiony, wypowiedzenie składam w tym tygodniu, okres trwa jeden miesiąc, czyli idealne aby poszukać nowej pracy, będę miał około 4.500 zł ma start, co uważam za dobre pieniądze jak na początek. Kwota najmu wynosi 630 zł czynsz + wszystkie opłaty + internet bez limutu. Umowa do czerwca, blisko centrum (2 km do Piotrkowskiej/Galerii Łódzkiej)
Cel wyprowadzki biorę jako priorytet i się go trzymam, tylko to obecnie trzyma mnie przy życiu, w innym przypadku wolałbym gdzieś uciec i nie wrócić.
Po wyprowadzce nie wiem co mnie czeka, wiem, że majac zawodówkę i doświadczenie w pracach, będę musial znowu szukać pracy fizycznej, pewnie dwuzmianowej, aczkolwiek od czegoś trzeba zacząć. Nie będzie łatwo, ale mam nadzieję że warto, sprzedam lub zostawie swój samochód na wsi na rzecz życia w Łodzi i zobaczę, jak miasto na mnie wpłynie.
Moze dostane silna motywację, kopa w dupe i wróce do kompa, aby wieczorowo cisnąc, bo nie będę miał wyjścia, jak szukać innych źródeł dochodu?
Najlepsze jest to, że kilka lat temu ludzie brali mnie za pozytywnego wariata, nigdy nie doprowadzałem do siebie negatywnych myśli i braku pomysłu na rozwiązanie problemu. Nie wiem dlaczego w perspektywie czasu popieprzyła się moja głowa, faktem jest to, iż jestem dobrym aktorem, moje rozwalenie psychiczne ukrywam zewnątrz i jest nie widoczne dla ludzi, za pewne do czasu....
Stawiam sobie cele, jako PRIORYTET które będę realizował na przełomie sierpnia/września:

Składam wypowiedzenie z obecnej pracy (przepracowałem na tej produkcji troche czasu, w październiku będą dwa lata, mimo, że praca jest bardzo przyjemna, pozwala na spore lenistwo, wygodę i zabawę telefonem, musze się z nią pożegnać, inaczej tutaj umrę (powód już znacie wyżej)

Chciałbym zakończyć w tym tygodniu pracę w polu, zgarnąć pieniądze i ulokować na koncie w banku (start >>> Łódź)

Poszukać nowej pracy w Łodzi, zacząć od czegoś w nowym miejscu

Postaram się po powrocie mojego laptopa z serwisu dalej coś cisnąć w sieci, musze to robić, musze generować jakoś dodatkowe dochody.....

Naprawić kolejnego zęba (nie jesteś sam Smiller) w moich ustach jest armagedon (zęby tylnie) wydam na nie trochę kasy, raczej to kwoty rzędu kilku tysięcy (aparat ortodontyczny)

Wykonam badania, być może jest coś ze mną nie tak i dlatego mam takie zmiany nastrojów, naprawdę nie wiem, ponoć testeron bardzo wpływa na psychikę

Zacznę ograniczać cukier, a na pewno słodycze do poziomów minimalnych, chciałbym z tym skończyć, zmienić nieco dietę bogatszą w warzywa

Zakupić kilka nowych rzeczy do pokoju, ciuchów i takie tam, potrzebne i niezbędne do życia będąc samodzielnym, na szczęście współlokatorzy są w porządku i ustalimy jakiś grafik obowiązków

Zapisanie się do zaocznego liceum dla dorosłych

Postaram się wrócić do biegania, chociaż 2x w tygodniu + jakieś pływanie

Będę cisnął, wykorzystam każde 30 minut życia w Łodzi, po prostu nie będę miał wyjścia
Odezwę się w dzienniku pod koniec września podsumowując swoje obecne działania i dotychczasowe życie, mam nadzieje, że wrócę na właściwy tor.
Wybiorę się może do jakiegoś psychologa? nie wiem, muszę ogarnąć swój łeb, nie wiem jak to zrobie, ale muszę, bo inaczej naprawdę umrę.
Przepraszam, jeżeli ten wpis wygląda jakbym się żalił, NIE, nie o to mi chodziło w tym przekazie, jest to dziennik samorozwoju, więc opisuje w nim wszystko to, co dzieje się w moim życiu.
Obiecuję, że wrócę silniejszy, nie chce być smutny, nie chce przelewać swoich żali na e-papier.
Dziś musiałem to zrobić. Dziś chciałem być z wami szczeryNa koniec śmieszna, czarna wypowiedź od mojego kuzyna:
"Kuzyn, na twoim miejscu dawno wpadłbym w alkoholizm na tym zadupiu, weź podpal to, sprzedaj co się da w lombardzie i uciekaj zanim naprawdę się stoczysz"