[ Dodano: 2009-05-31, 16:40 ]TEMAT: JA
31.05.2009SPIS TREŚCI
1. Wstęp
2. Samorozwój
3. Małe sukcesy
4. Copacabana Party
5. Inny niż wszyscy?
6. Kobiety, ah te kobiety
7. Piękno naszych czasów
8. Romantyzm pojebany
9. Czym jeste(ś)m(y)?1. WstępOd ostatniego mojego wpisu wiele się zmieniło i czy na gorsze czy na lepsze to sam nie wiem. Niestety, ale przeczytane książki i zdobyta wiedza zmieniły mnie i to jest powód, dla którego łatwo wpadam w dziwne nastroje i mam coraz to gorsze zdanie o ludziach. Studiuję socjologię i interesuję się społeczeństwem, choć mogę stwierdzić, że ktoś kto jest prawdziwym PUA i który przeszedł taką drogę jak np. Neil Strauss jest lepszym socjologiem niż niejedna osoba opuszczająca uniwersyteckie mury, więc czytajcie, żeby rozumieć.
Kto wie czy post ten nie jest postem pożegnalnym, przynajmniej na jakiś czas. Forum naturalnie będę odwiedzał, ale nie wiem czy dalej pociągnę z FRami i dziennikiem. Idę bowiem w tym kierunku, w który nigdy chyba nie chciałem zmierzać, a który od niedawna jest dla mnie bardzo atrakcyjny

.
2. SamorozwójNa tym polu poczyniłem naprawdę duże postępy. Od momentu jak tu jestem i się udzielam to staram się walczyć ze strachem i innymi negatywnymi przymiotami charakteru, których do końca nigdy nie wypalę, ale których udział w życiu mogę zmniejszyć.
Jakiś czas temu napisałem dość dużego posta na temat strachu, ale nigdy go nie opublikowałem, bo nie dokończyłem ostatecznej wersji. Zawarłem w nim jednak zdanie, że kto wie, a może niedługo będę osobą, która w podejściu do kobiet strach tylko wspomina - i tak się stało. Trochę mi głupio, ale czytelnicy mojego dziennika przegapią moment, w którym się go pozbyłem. Podpowiem jednak słówko - trening, Trening i jeszcze raz TRENING

!
Nie oznacza to naturalnie, że podchodzę teraz do wszystkiego możliwego nawet jak ma chłopaka - nie. Naturalnie, jak każdy chyba, potrzebuję rozgrzewki - tak do 10 otwarć i jestem już nastawiony do większości sytuacji społecznych... i choć emocje czasami biorą górę to przeczytane książki pozwoliły mi zrozumieć, że czegokolwiek w życiu nie zrobię to jestem zwycięzcą, zawsze! A kiedy przedwczoraj będąc na juwenaliach Politechniki Łódzkiej 2009 pokazałem na scenie ludziom dupę (brałem udział w konkursie na najgłośniejszy krzyk) nie odczuwałem stresu

!
3. Małe sukcesyJeśli już trenujesz i zmieniasz się i widzisz to i chcesz więcej to sam się nakręcasz, każdy z nas to zna, prawda panowie (i panie

)? Wczoraj głupio ci było podejść i zagadać obcą dziewczynę, a dziś po 15 minutach drażnisz się z nią erotycznymi słówkami. Wczoraj stałeś i podpierałeś pijany ścianę w klubie, a dziś strzelasz solówkę salsy na imprezie, na której nikt nie chce wyjść na parkiet. Wczoraj nie miałeś randek, a dziś...
Właśnie niedawno udało mi się pójść do baru z kumplem, gdzie spotkaliśmy dwie dziewczyny. Starsze od nas, ale nie przeszkadzało mi to. Siedzieliśmy w ogóle z boku, zajęci swoimi sprawami, bo dawno się nie widzieliśmy, aż w końcu któraś z nich coś rzuciła i ja dopowiedziałem, że zaraz się przysiądziemy. Usiadłem obok Eweliny (bo tak miała na imię) - ładne ciało, zgrabna figurka, fajne piersi i zaczęliśmy rozmowę. Nie były pijane, ani wstawione (później tak, ale to jak wychodziliśmy) i zadziałałem do tego stopnia, że skończyłem całując się z nią przed barem.
I to był ten jeden z sukcesów, które nakręcają cię bardziej. Miło też oglądało się kolegę w akcji, który popełniał masę błędów, ale i tak dawał radę. Fajnie też ogląda się radość w jego oczach, kiedy puszczał hasła "ale nam(!) poszło, co nie?", podczas gdy ty wiesz, że gdyby ciebie tam nie było to nie byłoby całej tej ramy spalającej wszystko w całość. Numer dostałem, ale zły, kiedy dyktowała była już lekko wstawiona - jej strata.
Kolejna lekcja z życia - nie chodź na laski z kimś kto nie wie o co w tym chodzi, bo śmieje się z każdej twojej porażki, a sukcesy przypisuje sobie.
4. Copacabana PartyZaś w niedawną środę odbyła się w klubie "Elektrownia" w Łodzi impreza w stylu salsa. Niestety salsa była na początku, potem puszczali już klubowy bubel stylizowany na latino (który lubię sobie posłuchać, ale z tańcem do tego znacznie gorzej). Jednak chodzi o to co na tej imprezie robiłem.
Z otwarciem kogokolwiek nie mam żadnego problemu, zwłaszcza w klubie, który jest znacznie łatwiejszym miejscem do podrywu niż parki, centra handlowe i w ogóle całe to daygame. Podrywałem m.in. na nauczyciela salsy i w przeciągu 20 - 30 minut byłem w klubie rozpoznawalny. Również i dlatego, że byłem dość charakterystyczny - różowa koszula rzucała się w oczy

! Dodatkowo, kiedy instruktorzy salsy się zmyli ze sceny byłem jedyną osobą w klubie, która tańczyła. Miałem swoje 5 minut, swoje solo. Tańczyłem, a ludzie z klubu się gapili i może nie poszło mi rewelacyjnie, ale robiłem to dla siebie, żeby przełamać kolejne bariery. Później jednak chyba zniknąłem gdzieś w tłumie ludzi.
Ta impreza to był przełom, bowiem spojrzałem na wszystko związane z moją osobą od całkiem innej strony. Dziewczyny w klubie były ładne, ale poziom jaki reprezentowały był tragiczny. Nie potrafią w ogóle tańczyć i ni chuja nie da się ich poprowadzić, bo stąpają po parkiecie tak jakby się bały, że go skrzywdzą. Ale spoko - przecież nie na tańcu życie się opiera i wszystkiego można się nauczyć, choć jak wiadomo - wnioski nasuwają się same

.
Gorszym jednak ciosem były dla mnie dziewczyny, które obserwowałem - wiecie, te najfajniejsze sztuki spod baru, etc. - HB9 i HB10. Podchodziłem, zagadywałem... ale przeraziłem się, naprawdę się przeraziłem. Wplatałem w rozmowę różne tematy: "Wolisz Dominikany czy Malediwy?", "Gdzie byś pojechała na wycieczkę marzeń?", "Co byś zrobiła gdyby się okazało, że mam przy sobie 1 000 000 PLN?", etc. I co? Im to było wszystko OBOJĘTNE. Odpowiadały i świeciły oczkami oczekując kolejnego pytania. Ale tak konwersacji się nie da poprowadzić. Nie było w nich pasji, były puste. Ślicznotki oczekujące, że trafią na faceta, który będzie im cały wieczór stawiał drinki, albo czekające, aż Bóg się na nie zesra kupą z pieniędzy, tragedia. Jeśli ktoś czytał "7 nawyków" to doskonale zrozumie określenie "reaktywne", bo takie właśnie one były. Poszedłem do VIProom, który był akurat otwarty i zagadałem jedną bardzo fajną i samotną laskę, potem przyszły jeszcze dwie inne i zacząłem czary. Wszystkie oczywiście zajęte, więc porozmawiałem z nimi jeszcze chwilę i się zmyłem. Miłe było to, że wykazywały mną duże zainteresowanie, a nawet ta czarna (pierwsza), której chłopak później przyszedł (totalny AFC pomimo nawet groźnego wyglądu i łysej głowy). Gadałem z nimi jak gdyby nigdy nic, chłopaki byli w defensywie, zero męskiej inicjatywy. Umiejętności rysownika bardzo się przydały - nie pierwszy i nie ostatni zresztą raz. Widziałem w ich oczach pragnienie, żeby ich faceci byli choć trochę jak ja.
5. Inny niż wszyscy?Stałem tam w tym VIProomie i patrzyłem na dół klubu, gdzie wszyscy tańczyli i pojąłem, że tam nie było mnie. Popatrzyłem sobie na tych ludzi jeszcze raz, ale zamiast emocji, uczuć, twarzy zobaczyłem schematy społeczne. Zobaczyłem jak na żywo sprawdzają się wszystkie te prawa, które studiuję. Zobaczyłem jak śmiesznie nasza populacja jest zaprogramowana, jak określony bodziec wywołuje określoną reakcję. Zobaczyłem te starania, ten taniec, tą rozrywkę tych ludzi jak punkty z wektorami narysowane na tablicy. Zobaczyłem jak cholernie chcą spełniać wymogi tego głupiego i chorego scenariusza pisanego przez Bóg sam wie jeden kogo.
I poza tym schematem zobaczyłem siebie. Mnie już tam nie było, czułem się jak z innego świata. Czy lepszy? - Nie. Mam w głowie te same zasady co ci ludzie, którzy tam byli, a świadomość owych wcale nie zwalnia z odpowiedzialności, ale przynajmniej pozwala inaczej na to wszystko spojrzeć. Pozwala tworzyć fale, na których się pływa.
"Ty jakiś pojebany jesteś?" - powiedziała w pewnym momencie jakaś blachara, kiedy zacząłem przejmować jej przestrzeń osobistą. "No" - odrzekłem - "Jestem popierdolony". Nie pierwszy zresztą i nie ostatni raz usłyszę te słowa. Ludzie pytają się o mojego dealera, albo chcą wiedzieć co biorę. I co mam im powiedzieć? Że dzięki przełamywaniu swojego charakteru dokopuję się do najskrytszych cech mojego charakteru, że odkrywam siebie na nowo i że jestem strasznie zaskoczony tym co tam znajduję... a czasami nawet zniesmaczony? Że dzięki temu coraz mniej się przejmuję wszystkim dookoła mnie? Że taki w zasadzie byłem od zawsze, ale teraz pozwoliłem sobie rozkwitnąć? Że pozwalam temu gnić w środku, ale prędzej czy później to wylezie gdzieś na zewnątrz?
I co? I sram na to wszystko! To jest nauka, panowie i panie! Wciąż i wciąż powtarzane na tym forum i wałkowane wte i wewte! Żeby się rozwijać, a nie uczyć na pamięć regułek. OK - te pomagają, naprawdę, jak człowiek się zatnie i w ogóle. Ale dzięki temu forum trafiłem na źródło wiedzy o samorozwoju, bo sięgnąłem po określoną literaturę i jestem sobą bardziej niż kiedykolwiek. SAMOWYSTARCZALNY DAMIAN, JEAH! ZA TO KIELON W GÓRĘ!
6. Kobiety, ah te kobiety.A potem spojrzałem na te wszystkie dziewczęta, które mnie otaczają przez całe dnie - w autobusach, na wydziale, w sklepach, wszędzie. I zobaczyłem jak ciężko jest dzisiaj znaleźć naprawdę fajną dziewczynę.
Nie ma już takich słuchających "Republiki", albo które są na tyle szalone, żeby przy (nie)dozwolonych prędkościach jeździć samochodem i wystając przez szyberdach pokazywać piersi kierowcom powodując stłuczki by potem kochać się namiętnie na tylnym siedzeniu. Ciężko już o dziewczynę, która będzie naprawdę świetnym kumplem i zrozumie kilka spraw w życiu, a przy tym nie będzie jedną z tych, która położy się w łóżku i będzie czekała aż "samo się zrobi". Będzie lubiła, kiedy zabierze się ją niczym pirat zdobywca znienacka w podróż nie wiadomo gdzie. Jestem ciekaw ile z tych kobiet, które stąpają po ziemi chciałoby walić browar do nieprzytomności i strzelać z procy do puszek po owych piwach oraz wspinać się po drzewach? I ile, do cholery, jest dziewczyn, które wiedzą, że nie potrzeba kilogramów makijażu i sterty markowych ubrań, żeby ładnie wyglądać? Że wystarczy tylko biała sukienka i wianek we włosach.
7. Piękno naszych czasówDuże białe oczy wpatrzone w ciebie tak, że nie wiesz co się dzieje. Duże czyste oczka są charakterystyczne dla dzieci. Dzieci są niewinne i przede wszystkim młode, a młodość to witalność. Witalność to siła, witalność to większe szanse przetrwania.
Malują usta czerwoną szminką - to pewność siebie i ewidentny sygnał seksualny. Podczas stanu podniecenia wargi są bardziej ukrwione więc czerwień na ustach jest zwyczajnym wabikiem.
Włosy gęste, nieelektryzujące się i ciężkie - nic innego jak standardowy reprezentant naszego stanu zdrowia. Im jesteśmy zdrowsi tym zdrowsze będzie nasze potomstwo tym chętniej oglądamy się za taką osobą. Dokładnie tak samo jest z białymi ząbkami.
Piersi to mleko naszych dzieci. Poza tym uderzające jest podobieństwo piersi do pośladków. Przybrały one taki kształt z tego względu, że kiedy ewoluowaliśmy zmieniliśmy pozycję z czteronożnej na dwunożną, więc matka natura musiała zadbać o to, żeby wyposażyć samicę w coś dzięki czemu będzie mogła wabić samca nie będąc do niego odwrócona tyłem. Dlatego też lubimy zgrabne pupy, ot zwykły biologiczny zabieg mający na celu zwabienie większej puli samców, żeby wybrać tego najbardziej atrakcyjnego.
Talia? Przecież tam będzie nosiła nasze potomstwo. Zgrabny brzuch to mocne i elastyczne mięśnie, które podołają temu zadaniu. Szersze biodra to większe prawdopodobieństwo udanych narodzin.
Anorektyczka => za mało materiału zapasowego w postaci tłuszczu => zła gospodarka organizmu => słabe geny => pewna śmierć jej i potomstwa (zwłaszcza podczas sytuacji kryzysowych).
Gruba => nadwyżka energetyczna => zła gospodarka organizmu => słabe geny => pewna śmierć jej i potomstwa (zwłaszcza podczas sytuacji kryzysowych).
Jeśli staniesz naprzeciw HB8< i popatrzysz na nią właśnie z takiego biologicznego punktu - na jej tyłek, cycki, twarz, nogi i talię to pomyśl ilu się tak na nią patrzy? Jeśli rozbierzesz ją oczami z tych wszystkich cech genetycznych, upiększeń w postaci ubioru i makijażu oraz psychologicznych mechanizmów obronnych to przed tobą zostanie dokładnie taka sama osoba jak tysiące innych. Będzie to (nie)zwykła dziewczyna, która ma marzenia, pragnienia, lubi się śmiać, ale zdarzają się tez chwile smutku. Będzie to (nie)zwykła dziewczyna, która od czasu do czasu, bez większej przyczyny, ot tak po prostu lubi sobie najzwyczajniej w świecie popłakać... a jednym z jej najskrytszych marzeń jest zamienić poduszkę na ramiona mężczyzny, który to zrozumie. Ale ile takich kobiet jest?
8. Romantyzm pojebanyŻycie dla mnie jest jak ogromny szwedzki stół. Tak długi, że idąc obok niego będziemy szli całe życie. I na tym stole są potrawy. Niektóre są smaczne inne mniej. Są takie, które wyglądają ohydnie, ale które smakują jak krople tęczy. Są też takie, które wyglądają wyśmienicie, a które pękają jak balon jak tylko włoży się w nie sztućce. Są te bliżej stołu dostępne dla każdego i takie, które są tak odległe, że nigdy nie będę mógł po nie sięgnąć... No i chyba najważniejsze - są też składniki, z których ja sam będę mógł tworzyć swoje potrawy.
Chcę iść obok tego stołu i próbować małymi ilościami różnych przeżyć, bo wiem, że każdy - nawet największy - brzuch ma swoje granice. Nie chcę być tym, który stanie na początku stołu i nawpierdala się schabowych, żeby nie mieć miejsca na nic więcej. Chcę karmić się emocjami, ale kobiety których ja szukam są chyba reliktami, albo świetną bajką pisaną przez amerykańskie produkcje filmowe. A może gdzieś tam są i czekają, żeby je odkryć, kto wie? W każdym bądź razie rezygnuję z nich - z kobiet jako związku, nie potrzebuję ich. Najwidoczniej są jedną z tych potraw, których nie dane mi będzie skosztować, więc nie ma się na nie co oglądać tylko iść przed siebie dalej.
I w związku z tym, że - jak już pisałem - jestem sobą bardziej niż kiedykolwiek wcześniej to wróciłem. Ogromną radochę mi daje jazda na rolkach po parkingach supermarketów, nocami, w świetle neonów. I murki i poręcze wydają się bardziej atrakcyjne. Czuję się wtedy wolny. Dokopałem się do najgorszej wersji siebie, bo najbardziej szczerej. I teraz chcę wszystkiego więcej. 7 czerwca jest pełnia księżyca, pójdę do lasu i będę wył. I taki jest właśnie mój romantyzm pojebany.
9. Czym jeste(ś)my?Jesteśmy zbiorem schematów, linijek słów i sekwencji uruchamianych w odpowiednich chwilach. Jesteśmy składnikiem ewolucyjnego cyklu. Jesteśmy najdoskonalszą formą, która twierdzi, iż jest od innych mieszkańców tej planety lepsza, a która z radością uprawia na boku animalizm. Jesteśmy tymi, którzy zapisali setki stron o namiętności, pasji, zaślepieniu, a którzy chcą się tylko ze sobą pieprzyć. Jesteśmy zapatrzeni w nasze ciała i zależni od hormonów, ale mówimy, że zależy nam na wnętrzu. Jesteśmy tacy w 99%, bo wierzę, że gdzieś tam iskrzy się dusza. Niestety, przestałem wierzyć w miłość.